Wednesday, May 05, 2010

Back from the cruise- polish version


..czyli po polsku. Strasznie duzo sie opisalam w pierwszej wersji angielskiej, i obiecalam napisac po polsku..i mi zeszlo. Znowu przez kilka tyg. tylko po angielsku mowilam, potem sie rozchorowalam i na tych lekach na zaziebienie, "przyznaje sie bez bicia" ze brakowalo mi polskich slow .. Zwrocono mi uwage ze robie brzydkie bledy ortograficzne i wstydze sie bardzo za to, ale naprawde po tylu latach spedzonych poza krajem, ciezko byc tak bieglym, tym bardziej ze kontaktu z Polakami malo. Pogadac to jeszcze pogadam, ale z pisaniem gorzej. Ale dosyc marudzenia i do opisow.
Album juz zamiescilam i nawet probowalam napisy tam po polsku zrobic, bo mi rodzice na Skypie marudzili strasznie. Wiec zdjec mozna sie naogladac-http://picasaweb.google.com/joatur/CruisePictures#
prosze bardzo linka juz podalam, wkleic sobie prosze. Ale zamierzam sie powtorzyc ze zdjeciami ponizej.
Podroz sie zaczela w polowie Kwietnia wylotem do Rzymu. Szczesliwie do niego dotarlismy po 26 godzinach w powietrzu. Tam sie okazalo ze dobrze ze to Rzymu lecielismy, bo wulkan w Islandii "narozbrabial" i lotniska pozamykali. Zamieszanie porzadnie i kilkaset osob mimo opoznienia wyjscia statku z portu, na rejs nie dotarlo.

W Rzymie spedzilismy pierwszy dzien troche sie wloczac, a potem padlismy jak klody by odsypiac "jetleg" (tak a propos, niech mi prosze ktos powie czy jest polskie wyrazenie na okreslenie tego stanu?) W drugi dzien znalezlismy sie ze znajomymi, czyli Cynthia i Markiem Rutledge. Tam wlasnie w koncu poznalam Maggie Meister, pania ktora robi sliczne wyroby z koralikow inspirowana sztuka antyczna.
Spedzilismy dzien z nimi, zwiedzajac, a na nastepny dzien stawilismy sie w porcie Civitavecchia. Tam po ceregielach papierkowych w koncu zaladowali nas na statek. Po poludniu udalo nam sie nawet juz zaczac projekt, ktory Cynthia nauczala. Nazywal sie on "Key to my heart", czyli "Klucz do mojego serca". Projekt sklada sie z wielu czesci i jest dosyc skomplikowany. Robie go jeszcze i zejdzie mi, wiec zdjecia dopiero jak skoncze.
Jak wspomnialam, opozniono nam o jeden dzien wyjscie z portu, i przez to stracilismy mozliwosc zwiedzania Corfu, jednej z wysp greckich.
Statek byl olbrzymi. Mial swietne stabilizatory, i trzeba bylo bardzo uwazac by zauwazyc jakis ruch, albo minimalne kolysanie. Zreszta pogoda tez nam dopisala dobra.

Pierwszy stop byl w Kroacji, w Dubrowniku. Dubrownik bardzo nam sie spodobal. Po zwiedzaniu fortu, zawieziono nas do innej malej, ale bardzo malowniczej miesciny, a potem na lunch. Lunch byl pyszny, i polaczony byl z czescia artystyczna. Po calym dniu zalowalismy ze musielismy wracac na statek..

Po Dubrowniku byl port w Katakolonie, Grecja. Stamtad wybralismy sie na wycieczke do niedalekiej Olympii. Wiosna w Olympii jest piekna. Ruiny i kwitnace drzewa zostawiaja niezapomniane wrazenie...

Po Katakolonie byla juz Turcja, Kusadasi. Tam od razu wsiedlismy w autobus i pojechalismy zwiedzac Efez, dawny antyczny port. Niestety wybrzeze sie przesunelo i ciezko uwierzyc ze bylo to kiedys znane miasto portowe, gdzie krzyzowaly sie znane szlaki handlowe. Po drodze do Efezu, zatrzymalismy sie by zobaczyc dom w ktorym podobno Maryja spedzila ostatnie lata swego zycia.


Zadna wycieczka do Turcji nie moze sie chyba obyc bez wizyty w sklepie z dywanami.
Nasza byla polaczona z pokazem, dawnej tradycji plecienia dywanow. Kazda panna musiala miec dywany w wianie, ktore czesto sama plotla. Te recznie plecione dywany sa przepiekne, a szczegolnie te robione z nici jedwabnych.
Mnie sie udalo troche zaskoczyc wlascicili bo "zaplonelam gwaltowym uczuciem" nie do zadnego z dywanow, ale do zyrandola ktory oswietlal pomieszczenie. Zostalam zapewniona stanowczo ze jest on nie do sprzedania..:(


Po Turcji, znowu do Grecji, tym razem na Santorini. Jako ze byla to juz nasza powtorna wizyta, my oprowadzalismy troche naszych znajomych. Udalo nam sie namowic ich na jazde z portu to miasta na gorze, na oslach. Tak jak ich zapewnialismy zabawa byla przednia, bo osiol zrobi co osiol chce; zatrzyma sie by pojesc, albo nagle zmieni kierunek i zacznie schodzic w dol...I przekonac osla sie nie da za nic!

Po Santorini, nastepny stop byl w Pireusie, porcie w poblizu Aten. Jako ze juz tam tez bylismy, udalismy sie ze Scott'em tylko we droje do Aten i tam spedzilismy dzien wloczac sie po Plaka (handlowa, malownicza dzielnica Aten, z Acropolis'em w tle..)Wracajac na statek troche bylismy zdziwieni ze port pelen byl ludzi i musielismy byc eskortowani na statek. Ledwo odplynelismy, dowiedzielismy sie z wiadomosci ze mielismy szczescie, bo zaraz potem port zostal zamkniety z powodu protestow...Innym turystom niestety sie nie udalo i zostali zmuszeni do dluzszego pobytu w Grecji..

Ostatnim miejscem w ktorym sie zatrzymalismy byla Sycylia. Marzylam by zwiedzic Sycylie od dawna, ale jakos nigdy nie moglam tam "dojechac". Zacumowalismy w Messynie, miescie portowym z ktorego widac Wlochy, kontynentalna czesc.
W Messynie jednak nie zostalismy tylko pojechalismy do pobliskiej Taorminy, ktora ma antyczny Grecko-rzymski teatr. Taormina jest przesliczna! Wogole, jadac podziwialismy wybrzeze i krajorazy, i stwierdzilismy ze Sycylia bedzie nastepnym miejscem na wakacje.Przepiekna wyspa, ludzie przyjaznie nastawieni..


Po Sycylii byla juz powrotna podroz do Civitavecchia, gdzie nastapila odprawa i statek oposcilismy. Stamtad taksowka do Rzymu, gdzie spedzilismy ze Scott'em nastepne dwa dni zwiedzajac i wloczac sie po Rzymie. Wylecielismy 1-ego Maja i dotarlismy do Brisbane ok. polnocy 2-ego..Krocej troche niz lecac do Europy.
I tak konczy sie sprawozdanie z naszego pierwszego rejsu po morzu Srodziemnym.
Jakby co, to prosze pytac i zaspokoic ciekawosc!!!
Pozdrawiam serdecznie!

4 comments:

Extrano said...

Czy możesz zdradzic kto organizował rejs? Myślałam, ze takie beading cruises są tylko w Stanach, a jednak z Polski na południe Europy trochę blizej niż tam :-)
Monika, www.extrano.pl

Justyna (Sarmatix) said...

Chciałoby się powiedzieć - nareszcie wróciłaś, gdyby nie fakt. że własciwie to odlecialaś na Antypody ;-) tak czy siak, fajnie,, że znów piszesz :-)

Asia said...

Dzieki slicznie za milusie komentarze.Milo wrocic i cos takiego poczytac...
Co do rejsu, prosze bardzo, juz odpowiadam na pytanie Moniki.
Wycieczka byla organizowana przez Carol z Creative Castle (http://www.creativecastle.com/)
Sa tez inne strony, ktore organizuja "bead trips" w pieknych okolicach i roznych czesciach Europy. Sprawdz tez: http://www.beadventures.com/, gdzie Cheryl Frasca (znajoma Alaskanka) tez organizuje wyprawy z roznymi artystami, nie tylko koralikujacymi, ale robiacymi w drucie, clay, etc..
Wiem tez ze Cynthia Rutledge, Laura McCabe czesto ucza w ronych czesciach Wlk. Brytanii, a Laura ostatnio uczyla w Niemczech.
Mam nadzieje ze odpowiedzialam na Twoje pytanie.
Jakby co, pytaj prosze..

Scott.M.Turner said...

Well, I can see why you didn't want to type all that in English... Looks like you documentd the trip pretty well!